Wycieczki rowerowe cz. 1 – Tour de Fronołów
Krótka wycieczka rowerowa dookoła Fronołowa przedstawiająca ciekawe i historyczne miejsca okolicy.
Wycieczkę zaczynamy przed ośrodkiem wypoczynkowym, którego początki sięgają okresu międzywojennego, kiedy powstał tu ośrodek uzdrowiskowy PCK. Potem utworzono tu kolejowy ośrodek wypoczynkowy, na terenie którego do lat 80-tych latem roiło się od wczasowiczów. Istniał tu sklep, stołówka, plac zabaw dla dzieci, boisko do koszykówki, siatkówki, stół do ping-ponga, a co jakiś czas odbywały się dyskoteki dla młodzieży. Bawili się tu nie tylko mieszkańcy ośrodka, ale również wczasowicze z okolicznych domków. W latach 90-tych ośrodek opustoszał i w chwili obecnej niewiele pozostało z jego świetności.
Mapka trasy
Sprzed ośrodka wjeżdżamy w leśną ścieżkę na lewo, pokonujemy mały wąwozik i jadąc pomiędzy drzewami dojeżdżamy do drogi, niestety kawałek jest bardzo piaszczysty dodatkowo rozryty przez quady. Po pokonaniu tego piachu mamy do wyboru dwie opcje
- łatwiejsza – skręcamy w ścieżkę w lewo, prowadzącą trawersem wzdłuż rowu lub – trudniejsza – jedziemy prosto drogą i na zakręcie skręcamy w ścieżkę w lewo (droga zakręca w przeciwną stronę); ścieżka prowadzi bezpośrednio przez rów, więc mamy całkiem ładny techniczny zjazd, a zaraz potem podjazd, którego pokonanie bez zsiadania z roweru jest trudne (ale możliwe :)) za sprawą wystających na kilkanaście centymetrów korzeni – tą drogę polecam tym, którzy lubią techniczną jazdę, ale odradzam, jeśli jedziecie z małymi dziećmi.
Jadąc jedną lub drugą drogą dojeżdżamy do mostu kolejowego we Fronołowie. O historii mostu można poczytać tutaj. Można wdrapać się na górę, żeby podziwiać widoki, które są piękne zwłaszcza o zachodzie słońca.
Zachód słońca widziany z mostu na Bugu we Fronołowie:
Kontynuując wycieczkę przejeżdżamy pod mostem i jedziemy pomiędzy domkami letniskowymi. Dojeżdżamy do skrzyżowania. Jadąc prosto w dół dojedziemy do całkiem przyjemnej polany nad Bugiem (można ją odwiedzić po czym wracamy na skrzyżowanie). Trasa wycieczki skręca w lewo, domki letniskowe się kończą i zaczyna las – jedziemy cały czas najbardziej wyjeżdżoną krętą drogą. Po drodze mijamy prowizoryczne boisko do siatkówki, na którym często grają okoliczni wczasowicze. Z lasu wyjeżdżamy na polną szutrówkę, wreszcie można trochę się opalić na słońcu ;), ale niedługo znowu wjeżdżamy w las.
Dojeżdżamy do skrzyżowania w okolicy przejazdu kolejowego przy stacji kolejowej Fronołów.
Teraz znowu mamy dwie opcje do wyboru:
- łatwiejsza – jedziemy na przejazd w lewo, po czym za przejazdem skręcamy w prawo na szeroką żwirową drogę prowadzącą do szosy na Mierzwice lub
- trudniejsza (choć nie aż tak bardzo), ale za to ciekawsza – w prawo, tak jak wskazuje drogowskaz „Do punktu czerpania wody„.
Przejeżdżamy obok gospodarstwa i dalej jedziemy lasem. Trochę piachu i korzeni na początku. Dojeżdżamy do zbiornika wodnego – właśnie tego punktu czerpania wody – teren jest tu trochę podmokły, więc komarów więcej. Zaraz za zbiornikiem droga rozwidla się. Droga prosto prowadzi do Bużki i początkowy kawałek wiedzie przez głęboką błotnistą kałużę, więc tam nie jedziemy (ale jakby ktoś miał chęć zabłocić rower to dalej mamy starą żwirownię po lewej).
Na rozwidleniu skręcamy w lewo. Tutaj trochę niewielkich górek i piachu, w suche lato można trochę ugrzęznąć 😉 Z piaszczystej górki zjeżdżamy w teren podmokły, o czym świadczy zmiana roślinności – wysokie soczystozielone trawy i paprocie – naprawdę ładnie to wygląda. Bez obaw, droga raczej sucha, czasem po deszczu jakieś kałuże mogą stać.
Dojeżdżamy do szosy, ale tylko ją przekraczamy w poprzek i dalej jedziemy leśną drogą znowu z małymi piaszczystymi górkami. Droga powoli zaczyna zanikać, aż w końcu wyjeżdżamy na polanę przy torach. Z lewej mamy jakiś domek, a droga się urywa – jedziemy po łące kilkanaście metrów w kierunku torów i trafiamy na drogę wzdłuż torów. Skręcamy w tą drogę w lewo i dojeżdżamy do szosy w okolicy przejazdu kolejowego. Po lewej trochę wrzaskliwe psy, ale są za ogrodzeniem.
Wjeżdżamy na szosę i przejeżdżamy przez przejazd kolejowy. Tutaj schodzą się drogi w łatwiejszym i trudniejszym wariancie. Teraz kawałek asfaltem. Być może jeszcze zauważycie na szosie zielone strzałki i wykrzykniki – to tędy prowadziła trasa wyścigu Tour de Mazovia.
Jedziemy całkiem spory kawałek szosą. Znalezienie drogi, w którą należy skręcić nie będzie łatwe, bo mamy tu ich całkiem sporo. Jest to druga ukośnie skierowana do szosy z lewej strony (nie ta z drogowskazem „do punktu czerpania wody”). Jeśli dobrze trafimy to po przejechaniu kawałka po prawej będą pola, a po lewej las. Jedziemy nią, aż dojedziemy do skrzyżowania. Tutaj jedziemy prosto, ale nie tą „autostradą” z szlabanem, a wjeżdżamy nieco bardziej w prawo w leśną dróżkę. Trochę pokrzyw na początku, ale dalej jest całkiem przyjemna, choć ostatnio podczas wycinki drzew kawałek dróżki został zaorany i gdy wyjedziemy na obszar wycinki czeka nas jazda po piaszczystych muldach, ale tylko kawałek – dalej znowu urocza leśna dróżka. Ta dróżka doprowadzi nas do skrzyżowania dróg, tutaj jedziemy prosto i już wkrótce zaczynają się domki letniskowe.
Kawałek dalej możemy odbić w trochę zarośniętą drogę, która doprowadzi nas do kapliczki w lesie, przy której w każdą letnią sobotę wieczorem odprawiana jest Msza Św. dla wczasowiczów. Istniała tutaj już przed wojną, w latach 90-tych została odbudowana wspólnymi siłami grupy letników (więcej o kapliczce można poczytać tutaj).
Wracamy inną ścieżką, prostopadłą do drogi i dojeżdżamy do skrzyżowania. Tutaj jedziemy prosto, po minięciu działek dojeżdżamy do młodego lasku, prosto dalej nie pojedziemy, choć kiedyś była tu droga. Skręcając w prawo dojedziemy do fronołowskiego sklepiku. Skręcając w lewo kontynuujemy wycieczkę. Kawałek dalej znowu zakręt, tym razem w prawo. Teraz jedziemy przez tzw. patelnię – nazwa wzięła się stąd, że gdy stawiano tam domki, to było szczere pole i w upalne dni, to była istna patelnia 😉 W chwili obecnej porosły tam już drzewa i jest całkiem przyjemnie.
Droga na końcu skręca w lewo i dojeżdżamy do innej poprzecznej drogi, tutaj skręcamy w prawo i chwilę później znów w prawo. Gdy dojedziemy do kolejnego skrzyżowania, tym razem już w leśnej części domków, skręcamy w lewo. Teraz jedziemy szlakiem nadbużańskim który wyznaczają biało-czerwone znaki na drzewach.
W pewnym momencie domki się kończą i zaczyna las. Skręcając w lewo dojedziemy do ośrodka, ale to jeszcze nie koniec wycieczki. Jedziemy prosto w las podążając za czerwonym szlakiem. Niedaleko w lesie na prawo odchodzi droga – w tym miejscu było kąpielisko utrzymywane podczas istnienia ośrodka kolejowego. Co roku rozstawiany był pomost, na brzegu była spora łąka, na której można było się opalać, a niejednokrotnie tworzyła się piaszczysta plaża, na której dzieci budowały domki z piasku. Ponadto funkcjonowała tu wypożyczalnia kajaków. Teraz to już możemy tylko liczyć na wyłaniające się przy mniejszym poziomie wody piaszczyste plaże, które niejednokrotnie bardziej przypominają plaże muliste. Wypożyczalni kajaków już nie ma, pomostu także, łąkę zarosły pokrzywy, a częściowo została zmyta przez rzekę.
Wracając znad rzeki możemy pojechać prosto ścieżką, przy której znajduje się mogiła. Jak długo tutaj przyjeżdżam to tyle różnych historii słyszałam na temat tego, kto tam spoczywa, że tak naprawdę to nie wiem czyja to mogiła. Początkowo stał tam tylko krzyż z brzozowych pieńków i usypany kopczyk, a czasem ktoś zapalił tam znicz. Kilka lat temu ktoś odrestaurował nagrobek i ustawił metalowy krzyż.
Jadąc dalej tą ścieżką dojeżdżamy do drogi prowadzącej do ośrodka. Tutaj kończymy wycieczkę i udajemy się do swojego domku.