Kacza łapa na PCK
Artykuł z tygodnika „NIE”, z lipca 2008 roku:
Prezesem Polskiego Czerwonego Krzyża był do roku 2004 Aleksander Małachowski, jeden z liderów lewicowej Unii Pracy, nazywany „czerwonym hrabią”. W PCK udzielały się społecznie Maria Oleksy, żona premiera Oleksego, oraz posłanka SLD Katarzyna Piekarska. Po śmierci Małachowskiego prezesurę przejął „lewicowy” generał Andrzej Trybusz pełniący jednocześnie obowiązki głównego inspektora sanitarnego. Od grudnia zeszłego roku na czele tej zasłużonej i cieszącej się wysokim prestiżem organizacji stoi kaczysta – Jarosław Pinkas, wiceminister zdrowia.
Działacze PCK wybrali Pinkasa w demokratycznym głosowaniu na zjeździe w grudniu zeszłego roku. Kierowali się chęcią poprawnego ułożenia relacji z kaczym rządem; zgodnie z ustawą o PCK z 1964 r. w Polsce nadzór nad organizacją sprawuje premier. Teraz społecznicy z Czerwonego Krzyża słono płacą za ten niewymuszony oportunizm.
Oto, jak własnymi słowy opisał swoją działalność w PCK prezes Pinkas: W PCK wszyscy się mnie boją. Nie mogę powiedzieć, jakie konkretne działania podejmuję, ponieważ straciłyby one skuteczność. Mogę tylko zdradzić, że wprowadzają one dezorientacje wśród „betonowego układu”… Na razie działa to na zasadzie kwitów i wzajemnego trzymania się w szachu („Gazeta Polska” nr 31/2006).
Sztandarem PCK jest honorowe krwiodawstwo. Kwestia wzajemnego zaufania i harmonijnego współdziałania z państwowymi placówkami hematologicznymi jest dla tej organizacji bardzo ważna. Nic więc dziwnego, że działaczy PCK oburzyło podłe posunięcie prezesa wobec dr. Marka Dryi, zasłużonego dyrektora opolskiego centrum krwiodawstwa. Pinkas od-wołał go, w czasie gdy Dryja przebywał na zwolnieniu lekarskim. Wyrzucony dyrektor zmagał się z chorobą nowotworową. Kontrola z Ministerstwa Zdrowia przeprowadzona wiosną w opolskim centrum krwiodawstwa nie wykazała żadnych nieprawidłowości, podobnie jak kontrole z Instytutu Hematologii w Warszawie.
Na miejsce zasłużonego dyrektora Dryi Pinkas powołał znajomków opolskiego posła PiS Mieczysława Walkiewicza. Dyrektorką opolskiej stacji krwiodawstwa została szefowa miejscowej „S”, a jej zastępcą facet, który wcześniej odszedł, gdyż miał kiepskie wyniki w pracy.
Na stanowisko dyrektora biura Zarządu Głównego PCK prezes Pinkas przeforsował dr. Przemysława Kanię – lekarza, którego ściągnął z Kutna, gdyż najwidoczniej uznał, że w Warszawie nie sposób znaleźć specjalisty godnego tej funkcji.
PCK nie jest organizacją opływającą w pieniądze. Przeciwnie – na co dzień zmaga się z dramatycznym brakiem gotówki. (W zeszłym roku PCK miał ujemny wynik finansowy w kwocie ok. 4,7 mln zł przy wpływach rzędu 54 mln zł). Jednak – jak się nieoficjalnie dowiedziałem – Pinkas przyznał swemu koledze dyrektorowi wynagrodzenie ministra – ok. 12 tys. zł miesięcznie, podczas gdy dyrektorzy biur w okręgach PCK zarabiają od 2,6 tys. do 4 tys. zł. PCK pieniądze powinien przeznaczać na rzecz biednych i chorych, nie zaś tuczyć swoich urzędników. Dyrektor Kania dostał do dyspozycji służbowy, gościnny apartament w budynku PCK przy ul. Mokotowskiej. Pomieszkuje na co dzień w tym apartamencie, a na weekendy jeździ do Kutna pobierając zwrot kosztów podróży. W budynku zarządu głównego huczy od plotek, że nowy dyrektor wykorzystuje pokój gościnny do męsko-damskich spotkań towarzyskich. Tych opowieści nie sposób zweryfikować – zresztą nawet gdyby były prawdziwe i tak nie kolidowałyby ze społeczną misją Czerwonego Krzyża, który przecież nie stoi na straży szóstego przykazania, lecz za jeden z głównych celów stawia sobie poszanowanie istoty ludzkiej, zwłaszcza podczas konfliktów zbrojnych i w innych krytycznych sytuacjach.
Całkiem inne ruchy kaczego dyrektora mogą przynieść szkody organizacji. Zwłaszcza szkody finansowe.
Dyrektor sprzedał (bez przetargu) należącą do PCK 12-hektarową działkę we Fronołowie. Polski Czerwony Krzyż kupił tę ziemię jeszcze przed wojną.
PCK oddawał ją w dzierżawę, a skromny czynsz szedł na utrzymanie rejonu PCK w Łosicach, jednego z najbiedniejszych w kraju. Teraz tutejsze biuro trzeba będzie najprawdopodobniej zlikwidować. Społecznicy z Łosic są oburzeni i rozgoryczeni. W rozmowie ze mną sugerowali, że operacja sprzedaży działki cuchnie na odległość, bo – jak mnie przekonywano – prywatny nabywca działki we Fronołowie Stefan W. jest ponoć znajomkiem jednego z pracowników zarządu głównego.
W lipcu dyrektor Kania sprzedał magazyn w Wiązownie wprowadzony do ksiąg majątkowych PCK zaledwie w zeszłym roku. Wyprzedaż majątku trwałego chyba nie jest najlepszą metodą naprawiania finansów organizacji społecznej…
Wyprzedaży majątku towarzyszy centralizacja decyzji finansowych. Na zarządy okręgowe PCK został nałożony haracz. Muszą odprowadzać wyższy procent od uzyskiwanych wpływów na rzecz zarządu głównego. Oznacza to oddalanie pieniędzy od podopiecznych.
Jarosław Pinkas i jego dyrektor Kania w czasie 8 miesięcy urzędowania w PCK nie błysnęli żadną nową inicjatywą programową. Obaj skupiają się na rozgłaszaniu negatywnych opinii o sytuacji, którą zastali w PCK, i koncentrują na walce z odziedziczonym „układem”. Srają we własne gniazdo. Takie zachowanie irytuje społecznych działaczy PCK, którzy na ogół byli i są daleko od polityki.
Na celowniku prezesa Pinkasa znalazł się Zarząd Okręgu Mazowieckiego PCK, bo szefuje mu od lat pułkownik MSW w stanie spoczynku. Notabene mazowiecki prezes zapracował ciężko na swoją obecną pozycję w Czerwonym Krzyżu, gdyż w czasach PRL był głównym organizatorem honorowego krwiodawstwa w milicji i w wojskach podległych ówczesnemu resortowi spraw wewnętrznych. Sam zresztą przykładnie honorowo oddał kilkadziesiąt litrów krwi w ciągu 30 lat.
PCK ma silne powiązania międzynarodowe i sytuacja, która wytworzyła się w Warszawie, została już zauważona za granicą. Budzi tam niesmak, gdyż organizacja Czerwonego Krzyża i Czerwonego Półksiężyca zawsze szczyciła się apolitycznością i humanitaryzmem.
W większości państw świata narodowym organizacjom Czerwonego Krzyża szefują ludzie z dużym dorobkiem i z klasą.
Jak dotąd, rozległy dorobek społeczności Czerwonego Krzyża zawsze przynosił Polsce zaszczyt. Pod kierownictwem kaczysty przynosi Najjaśniejszej ujmę, na co zwracamy uwagę braciom Kaczyńskim utyskującym, że obraz naszego kraju w świecie jest zapaskudzony.
cały artykuł można przeczytać pod tym linkiem, na stronach tygodnika NIE.